Nie – pokonani
„Blask księżyca oświetla moje łoże
Jego promienie układają mnie do snów
Powolutku ukołyszą me źrenice.
Przybywasz nim się położę
Kiedy nocne niebo rozświetla nów
Słyszę, jak zarzucasz swą kotwice.
Twoim szlakiem nieznane mi dróg mlecznych
morze
W które wpatruję się znów
Ogarniając wzrokiem polarną
niedźwiedzice.
Po przez falujące iskrami kolorowe zorze
Poddane działaniom moich czarów
Przychodzisz do mnie, aby wypełnić swą
miłosną obietnice.
Słyszę delikatne Twoich stóp stąpanie
Unosisz się niczym chmury na niebie
Polarny wiatr ozdabia gwiazdami Twe
włosy.
Długo czekałem aż ta noc nastanie
Aż będę mógł posiąść Ciebie
Długo pościłem zrywając samotności
kłosy.
Widzę Cię, na Twoją postać kieruje
spojrzenie
Nadchodzi chwila, w której Twe ciało
uwielbię
Wzbudzające nieustannie namiętne pokusy.
Twoje szmaragdowe oczy odbijają księżyca
promienie
Radośnie wyciągam moje dłonie ku Tobie
Pod Twoje stopy ściele atłasy.
Wpadamy w objęcia swoje
Nasze usta łączą się lubieżnymi
pocałunkami
Moje oczy żarzą się nieokrzesanym
płomieniem.
Czuję jak mocno bije serce Twoje
Nie potrafię szczęście moje ubrać
słowami
Witasz mnie miłości westchnieniem.
Radośnie porywasz dłonie moje
Prowadzisz podniebnymi ścieżkami
Ku rozkoszy komnacie, będącej wielkim
pragnieniem.
Miłości ambrozją me serce napoje
Bądź moją boginią przez wiek nad wiekami
Bo inaczej me życie zakończy się
straceniem.
Księżyc już połowę swej wędrówki pokonał
Jesteśmy razem pośród migotliwych świec
płomieni
Subtelnie obnażam Twe ponętne ciało.
Kładę Cię delikatnie na łóżku, będę dłońmi
spacerował
Po aksamicie Twej skóry, zagłębiając się w
jej otchłani
Chcę, aby Twe spojrzenie na zawsze w
pamięci pozostało.
Kochamy się ! Nie będę już nigdy konał
Z zazdrości o Ciebie. Nie będę płakał
ani
Myślał co dalej z nami będzie się
działo.
Dziękuję Ci za wszystko, bez Ciebie bym
tego nie dokonał
Nigdy nie zapomnę jak byliśmy łzami
zalani
Bo życie innymi ścieżkami poprowadzić nas
wolało.
Połączeni na jedną i jedyną noc
zostaliśmy
Aby uwieńczyć miłość naszą
I rozstać się inne wybierając drogi.
Choć tak mocno się kochaliśmy
Żadne oceany świata tego uczucia nie ugaszą
Przeszliśmy przez zakazane progi.
W konflikt z losem się wdaliśmy
„Zniweczę miłość waszą”
–
tak powiedział, uznając nas za wrogi.
W niejednej zwadzie go pokonaliśmy
Z każdej strony jego ręce straszą
Nieśmiertelny orszak losu jest mnogi.
Polegliśmy, napierał ze wszystkich stron
Słowo „niepokonani” starł w
pył
Zabrał wszystkie piękno, które było i
nastać mogło.
Pękł serca mojego dzwon
Tak potężny a zarazem delikatny był
Cierpienie Twoje klęskę jego wzmogło.
Uwagę swoją uśpił on
Tańczył zwycięsko, okropnie wył
To ostatni raz oszukać los pozwoliło.
Ostatni raz poczuć miłości ton
Który ogrom rozstania zmył
Twoje gwiezdne spojrzenie w pamięci mi
utkwiło.
Mija lubieżna noc, nie mogłem zasnąć
Leżę, wpatrując się w Twe piękne oblicze
Łzy przecinają skórę moją.
Serce tłumi ból w sobie, chce wrzasnąć
Płaczę, już łez nie liczę
Jednak przestać muszę, aby nie zbudzić
postać Twoją.
Muszę fakt rozstania pojąć
Bo inaczej w bezdenną otchłań się stoczę
Serafini czekają, u bram nieba stoją.
Opuszczam Cię, drzwi serca mego chcę
zatrzasnąć
Gaszę zapalone na oknach znicze
Powracam na ziemię, odchodząc ścieżką
swoją.”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.