Nie każ mi przepraszać...
Uśmiechnij się.Nie skrywaj swego piękna
Potrzebuję cię.Twój smutek mnie uśmierca
Mam ci tyle do powiedzenia, lecz milczę
Krzyk ciśnie się na usta, wciąż milczysz
Toniesz.Zamiast mej dłoni chwytasz
brzytwę
Jesteś dla mnie wszystkim.Ja dla ciebie
niczym...
Czasem mam wiarę i chęć by to wszystko
odnowić
Wiem, to na nic.Wciąż jesteśmy jak
nieznajomi
Mój wymarzony świat ucieka mi przez
palce
Tak bardzo wierzę i pragnę, że zapominam o
prawdzie
Mówisz: Nienawidzę...Moja miłość głucha,
więc nie słyszę
Mą piękną sielankę zamieniasz w piekło
jednym słowem
Jedno spojrzenie wrogie to jak wymierzony
policzek
Zrobie cokolwiek.Skoczę w ogień.Wystarczy,
że powiesz...
I nie każ mi przepraszać za to, że
kocham
Nie każ, bo ja kochać nie przestanę...
Proszę nie odtrącaj to bolesne jak
chłosta
Pokochaj ciało bólem wychłostane...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.