Nie możę być tytułu
Po narkozie chodź już nieobecny
podnosił głowę
Pytał, pytał czy jestem?
Skowyt sygnałów ambulansów
okno jak fatamorgana
suchość, pustka
ciemność
Królowa dobroci
z drewnianym niebem
nad głową
odeszła trzymając go za ręce
W ciszy tętent
poniosły go konie
na nieznany szlak
Ludzie z górnej półki
z GÓRNEJ półki, siejący NIE dobro
Piszę to z wielkim smutkiem
Bolesław Zaja /slonzok/
autor
slonzok
Dodano: 2019-01-15 13:11:17
Ten wiersz przeczytano 822 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (2)
Jego pamięć czas zostać w zadumie.
Smutny wiersz, rozpatrz tych co zostali.