Nie odbierajcie mi Dzidzia!
Skrzywdziłem błękit nieba, zarysowałem
taflę nieskazitelnego piekna,
zbłądziłem.Zakrwawiłem swój sztylet łzami
Anioła.
Opuściłem Krainy miodu i słodkich
truskawek, miłości najprawdziwszej!
Bo głupi byłem po prostu.Moje rany z
dzieciństwa sie otworzyły.
Pokazały mi drogę, fałszywie głaszcząc po
glowie,
powiedziały:Teraz Ty!Już nikt cię nie
zbije, Twoja kolej!
I poszedłem szlakiem egoizmu, wolności, co
nie zna kompromisu.
I zabiłem Twą miłość.Odrzuciłem to wyśnione
kiedyś życie.
Przepraszam.Za małe slowa, wiem, by Anioł
skrzydła z łez osuszył,
By znów pokochał, by jeszcze raz pozwolił
być blisko, już na zawsze i dłużej.
Lecz jest jeszcze nasze dzidzi, nie
odbierajcie mi go!
Nie każcie czekać, az podrośnie.Każdy dzien
z nim to to czego sam nie miałem.I teraz
mam właśnie to.
Kocham moje dziecię, widzę je w każdym
odcieniu ulicy,
pustej mej celi nr.trzysta pięć, w smugach
na niedomytej szybie.
Choć nie wierzysz, płaczę gorzko, tęsknię
do niego, nie ma mnie przy nim,
jakby Ciebie miało nie być, niejedno morze
łez byś utoczyła.
Wiem, miałem swą drogę, ale czy dlatego
właśnie Ono musi nie miec tatusia?
Ono jeszcze nie zgrzeszyło!A już płaci za
nienawiśc tkwiącą w waszych sercach.
Kiedyś będzie dumne, że nie zna ojca, bo
ojciec to nikt!
Zostawił, nie było go, gdy wciąż powinien
być.
Lecz wiesz!To nie tak!Ja pragne i tęsknię i
na rękach nosić je chcę!
Nie odbierajcie nam dwojgu wspólnych
chwil.Dajcie nam siebie.Proszę Cię.
Nie uczmy nienawiści, przebaczenia raczej,
miłości ojcowskiej, nie tylko
maytczynej.
Spójrz na dziecie nasze.Nic nam nie
zrobiło, nie zasłużylo.
Komentarze (2)
To nie wiersz, lecz proza miernej jakości, na nie.
(przedostatni wers - literówka w wyrazie matczynej)
, pomieszane mam uczucia po przeczytaniu tego
wyznania, nie potrafię zająć stanowiska nie znając
całości zagadnienia z bliska.