Nie opuszczaj mnie...
Stałam nad przepaścią.
W dole widziałam piętrzące się fale
Rwącej rzeki.
Rozłożyłam ręce i zrobiłam krok do
przodu.
Nagle silne ramię pociągnęło mnie do
tyłu.
Odwróciłam się
I zobaczyłam Ciebie.
Patrzyłeś na mnie z przerażeniem.
Twoje błękitne oczy nigdy wcześniej nie
były tak piękne.
Przytuliłeś mnie i szepnąłeś:
"Nie opuszczaj mnie.
Bez Ciebie sobie nie poradzę."
Zaprowadziłeś mnie do domu.
O wydarzeniu nad przepaścią mieliśmy
zapomnieć.
"Życie jest piękne."
Mówiłeś.
A ja tak bardzo chciałam Ci wierzyć...
Potem wyjechałeś.
Zostałam sama.
Miałam być dzielna.
I byłam. Nie mogłam Cię przecież
zawieść.
Wróciłeś całkiem odmieniony.
Smutny, rozdrażniony, małomówny.
Ile dałabym, żeby wiedzieć, co się wtedy
działo w Twej głowie...
Stanąłeś nad przepaścią
I nie zważając na moje protesty,
Odpychając moje ramię,
Mając gdzieś mój krzyk,
Skoczyłeś.
Dziś stoję nad Twoim grobem.
Wspominam ten dzień i Twój proszący
wzrok.
"Nie opuszczaj mnie..."
Mówiłeś.
"Bez Ciebie sobie nie poradzę."
A ja tak bardzo chciałam Ci wierzyć...
Dedykowane osobie, która całkowicie zmieniła moje życie, a która już nigdy tego wiersza nie przeczyta.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.