nie pytaj.
Nie pytaj. Mam dość wszystkiego. Mam
mdłości na samą myśl o Nim, dostaję drgawek
bo zabrali mi poranną kawę. Rzucam słowa na
wiatr.
Tyle się wydarzyło.
Co z tego, że mówię sobie, wmawiam na siłę
że nie muszę, nie potrzebuję, nie chcę
skoro i tak w to nie wierzę? Niewesoło.
[ Krzycz. Powiedz jej, że jest nic nie
warta. Już przegrałeś ]
Rzeczywistość mnie przytłacza. Okazuje się,
że nawet jak chce się czegoś najbardziej na
świecie, zaciska powieki w niemej nadziei
na cud to to i tak nie spada z nieba.
Dziwne?
Chaos totalny. Kilka pomysłów na nowe
życie. Trzeba się pozbierać. Trudno.
Pozbywam się złudzeń, zaczynam działać.
Wdycham powietrze w nadziei że poczuję Jego
zapach. Wyprałam sweter. Nie mogę żyć
wspomnieniami. On wybrał inną drogę. Ja
wybrałam niezależność.
Zostało mi czekoladowe serduszko. Gorzkie
jak jasna cholera.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.