nie tańcząc...
Puste miejsca, zapach dźwięków słuch
napełnia,
stopy twardo do podłoża przytwierdzone,
serce hoże do podrygów rozjuszone,
czuje się jak z suchą fosą szczelna
twierdza.
Tłum kołuje na parkiecie stukot gwarny,
ktoś roztrząsa ruchów licznych analizy,
tylko ona w kąt wciśnięta niby w parnik,
z zapytaniem w zadumaniu Mona Lizy.
Sala tańczy, harce krążą oszalałe,
serpentyny ozdabiają melodiami,
ktoś położył na talerzu niedopałek,
stróżka dymna poszła w tango z
derwiszami.
Wtem spod smyka ostra muza wystrzeliła,
z fordanserem z własnych cieni
zatańczyła.
Komentarze (28)
Ciekawe rozmarzenie w udanym sonecie.
Pozdrawiam
Przypomina się stary przedwojenny dowcip. Na balu
podchodzi chłopak do nietańczącej dziewczyny
- Czy mogę panią prosić?
- Niestety nie. Ja nie tańczę, bo mam pryszczyk.
- W rzeczy samej?
- Nie tuż obok.
...odrzuceni, niewidzialne...często widzimy ich
siedzących na ławeczkach lub stołkach bal
balowych...samotnych
a przecież wystarczy wykrzesać w sobie (będąc jednym z
nich) odrobinę odwagi i zatańczyć z własnym
cieniem...on nigdy nam nie odmówi...
dziękuję państwu za odwiedziny i spokojnego dnia
życzę:))
Wielu podpiera ściany i ściska go gardło.
Przerabiałem. Pozdrawiam.
Poczytałem i się podoba :)
Taniec z cieniem...pozdrawiam serdecznie.
Obrazowy sonet:) W tańcu z cieniem nikomu nie grozi
deptanie po palcach.
Miłego dnia:)
:)))
a ile taki żigolak kosztuje?
Z przyjemnością czytałam. Pozdrawiam serdecznie:)
bystry obserwator z peelki.
Pięknie
Pozdrawiam ciepło :)
z podobaniem daję +
O jak pięknie na dobranoc ...