Niebezpiecznie zrozpaczeni
Nieszczęsliwei zakochanym i niezrozumianym...
Są różne, wręcz z baśni marzenia;
Pragnienia też, nie zawsze są do
spełnienia,
Dla każdego z Nas, Małego Człowieka,
Co się do nich w rozpaczy ucieka,
Zazwyczaj są piękne i trwałe,
Tkwią w sercu zbolałym zawsze, ale;
Co zrobić, gdy marzenie Nasze to wręcz,
Zabiera do życia, na zawsze Nam chęć?
Gdy chcemy być w pustej otchłani,
Tak najzwyczajniej bezpieczni i sami;
By nie czuć już nic, co Złego,
Nie rzadko też, co Dobrego…
Cierpimy, więc codziennie.
Czy noc, czy dzień, my nieodmiennie,
Będziemy wciąż gorzko płakali,
I w ciemność śmierci się zapadali.
Pytacie pewnie, skąd u Nas żal, aż taki?
Bo żyjemy jak nędzne robaki…
Pełzamy po Ziemi, niby ciałem, bo nie Duszą
chyba żywi,
Lecz na Nasz widok Każdy się i tak
krzywi.
Tracimy Wszystko, co na tej Ziemi,
kochanego mamy,
Chociaż to bardzo doceniamy.
Odchodzą Rodziny, Krewni, czy też wielcy
Ludzie;
I tylko My zostajemy; w rozpaczy
brudzie…
Nie mamy Nikogo, bo i Nikt nie chce Nas.
Chodzimy, więc po Ziemi, za życia już
umarli, aż,
Dobra i uczciwa Śmierć, zabierze Nas stąd w
końcu, do
Otchłani, gdzie spokojnie i dobrze Nam
będzie, bo;
Tu na Ziemi, nie czeka Nas wiele
dobrego;
Tyko chwile łez i rozpaczy, coś
przykrego.
Jesteśmy wrażliwi, na Ludzką krzywdę i
krzyki,
Lecz szkoda, że Nikt nie usłyszy nigdy
Nasze żałobne ryki.
Chcemy już odejść, lecz nie możemy;
Chcemy się zabić, lecz nie umiemy;
Skażeni na życie w rozpaczy,
Bez pomocy, Przyjaciół, czy Braci,
Tułamy się po Ziemi i pomagamy,
Sobie nawzajem, bo Nikogo więcej nie
mamy!
Nikt Nas zwykły nie rozumie,
Choć każdy z Nas ból, wciąż gorzki
czuje…
Jesteśmy honorowi, więc cierpimy,
Choć życia swego, nie lubimy!
Robimy, więc, co w Naszej mocy, oraz nieco
wzwyż,
Próbując innym pomagać Ludziom, gdyż
Nie chcemy, by Ich kiedyś spotkał,
Los okrutny, co Nas już dawniej
napotkał.
Jesteśmy, więc wrażliwi,
Nie rzadko też delikatni;
Czasem też z Nas są Artyści,
Gdy chcemy przelewać swe myśli.
Nie jesteśmy, więc bezużyteczni,
Bo dla Biednych, Chorych, Złych –
pożyteczni;
Tylko skryci, sami, smutni,
Z ciężką bólu raną w Duszy, po włóczni;
Tak okrutnie, bez ratunku zakochani,
Tak żałośnie i bez szansy, niebezpiecznie
sami.
Bez nadziei, bez spojrzenia oraz wzroku,
Z dala od wszystkich, gdzieś głęboko w
Mroku…
Chcemy mieć nie wiele – mamy
Za to nic; nawet uczuć już nie
posiadamy!
Tak beznadziejnie; bez ratunku i pomocy,
Umieramy z blaskiem nocy…
Pomagamy, doradzamy;
Z każdym Biednym, rozmawiamy;
Lecz i tak, wciąż cios za ciosem,
Niczym włóczni, rzut ukosem,
Umieramy, sami smutni, oddaleni;
Od naszego serca, ukochanej nadziei.
Sami sobie nie umiemy,
Chociaż bardzo tego chcemy,
Pomóc, więc z rozpaczy umrzeć pragniemy.
Potrzeba Nam miłości, i troski także czasem
o Nas,
A nie szlochu i cierpienia po Was;
Potrzeba Nam przyjaciół, pomocy,
zrozumienia;
Lecz, co zmienimy, gdy już nic nie ma
znaczenia?
Potrzeba też pamięci, uczucia,
cierpliwości;
Aby ktoś nas nauczył, Matczynej miłości;
Potrzeba, by Ktoś otarł, zapłakane dawno
Twarze,
Lecz o tym, już nawet we śnie, nie
marzę!
Dobrze by było, gdyby coś się zmieniło,
I Nasze cierpienie, na zawsze odmieniło.
Nie prosimy o wiele, Nikogo z Was, lecz;
Chcemy tylko Kogoś do pocieszenia, zamiast
wiecznych, trudnych łez...
Zamiast otchłani, pustki, samotności;
Trochę ciepła, co w Naszych sercach, od
dawna nie gości.
Trochę spokoju, radości, nie szlochu;
Uśmiechu, co nie ucieka, jak ja w
popłochu…
Zrozumienia i nadziei, gdy
W rozpaczy się pogrążamy;
By nie cierpieć więcej już,
Aby szczęście mieć – tuż, tuż.
Potrzeba, więc wiele miłości,
Często też cierpliwości;
Lecz mało jest, tak dobrych Ludzi,
Co w Nich Nasz widok, lęku i zgrozy nie
budzi.
I zamiast uciekać, jak najdalej mogą,
Wszystko, by Nam ulżyć w smutku robią.
Tłumaczą, pocieszają, na radość
nawracają;
Ze łzami i ze szlochem, mnóstwo roboty
mają.
Mi już Nikt pomóc nie zechce,
Bo i Nikt nie wie, że chcę…
Boimy się prosić pomocy,
Krzyczymy, więc z bólu, co mocy,
Z nadzieją, że ktoś Nas usłyszy;
- Pomoże, zrozumie, uciszy,
Lecz krzyczymy cichutko, tylko w duszy
sobie;
Bo boimy się, co Nam, Kto powie…
Czy pomoże, czy też nie;
Tego nikt z Nas już nie wie!
Bez przyjaciół, bez pomocy;
Uciekamy, więc co nocy,
W marzeń własny, smutny świat,
Gdzie nie cierpi nawet skrzat…
Zrozumcie, więc proszę, cierpienie Ludzi
samych zostawionych na zawsze Sobie;
Bo taka tragedia, dla Duszy i serca, też
może zdarzyć się Tobie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.