Niechciana
Miłość. Jej przecież miało nie być.
Ale na przekór - zaistniała.
Stropiony szepnął - może kiedyś...
Stała się trudna, bo niechciana.
Jak krnąbrne dziecko, u rękawa
zawisła... Strzelił celnym słowem,
zamknął w piwnicy (nie krzyczała).
W porywie serca, raz, po głowie
głaskał, zapewniał, że jest cudem.
Rozkwitła. Nie potrafił przyjąć,
tłumacząc - drań nie zasługuje.
Kiedy odchodził, nie patrzyła.
I tylko "będę czekać, zawsze"
przyobiecała nieproszona.
Stracona, nie ma nic prócz pragnień,
a w oczach czarna melancholia.
Komentarze (62)
coraz ładniej piszesz, Anno...
rozkochał i porzucił? zabawił się jej uczuciami...
drań ;)
po wielokropku spacja; pozdrawiam:)
Aniu tak smutno, a przecież najważniejsze, że jest
/miłość/choć niechciana. Znajdzie jeszcze
serducho,które przyjmie ją z radością :))