niedelikatnie
obok siebie
bez siebie
rozkroiłeś ma nadgarstki
krzywym spojrzeniem
wydłubałeś oczy
dotykając ręki
oguchłam
bo nie mówiłeś do mnie
zamilkłam
wraz z uśmiechem
leżymy tak w wieczności
patrząc w sufit
który codziennie spada na głowę
bez szans na ucieczkę
autor
jona
Dodano: 2006-09-21 19:08:45
Ten wiersz przeczytano 479 razy
Oddanych głosów: 4
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.