niedokończony
ze złocistej przędzy
plótł się sen sam we śnie.
z prześwitów różowych
godziny zawczesnej.
układał pomiędzy
rzęsy a pragnienia,
cieni płochych strzępy
w ułudy srebrzeniach.
od nieprzeniknienia
zaczynało ślepieć,
więc nitkę poświaty
zwikłał między grzebień.
do teraz nie wyśnił
bo zmotane końce
o brzasku nie w porę
budzą się ze słońcem.
autor
Alicja
Dodano: 2006-01-16 00:00:22
Ten wiersz przeczytano 725 razy
Oddanych głosów: 28
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.