Niemy krzyk
Przez okno spoglądam,
Mrok otacza przestrzeń
Horyzontu nie wyznacza żadna linia .
Bezgłośnie w niebo spoglądają
Pojedyncze gwiazdy okien,
Migotliwym niebieskim światłem
Przez czerń się przedzierają…
Mroźne, zimowe powietrze,
Srebrnym całunem okrywa
Mosiężne kołatki
Drzwi szczelnie zamkniętych,
Głuchych na nieme wołanie
Samotnych głosów
Łkanie
Wytężając wzrok dostrzegam,
Twarze co szukają schronienia,
Łzy co po policzkach spływają
Skrzętnie w rękaw skrywane,
Drżenie dłoni
Piersi nerwowe falowanie
Cierpienie
To wszystko zza zamkniętym oknem
Dzieje się ciągle
Bezdźwięcznym bólem wołając,
Na nie nadchodzącą pomoc
Daremnie czekają
Serca
Istnień tysięcy…
Czy kiedyś zdołam
Przekonać serce zamknięte,
By przez oczy w przestrzeń spojrzało,
By zerwało więzy niemocy,
By drzwi otwarło
I światłem swym zalało
W mroku ukryte dusze
Ogrzało
Czy kiedyś krzyk
Bólu i rozpaczy
Kołatkę w duszach poruszy
Dźwiękiem miarowym
Jak pacierza słowa
Wedrze się w serca
I niegodziwość pokona
Czy miłość zatriumfuje
I tak kruche istnienia ochroni ?
Komentarze (1)
świetny wiersz:) pozdrawiam