NIENAWIŚĆ
Niechęcią darzę tych co do świata wołają o
pomoc jak nikt.
Ja sam nie wiem czemu się wściekam gdy tu
są.
Żal do wszystkiego co inne, gdy śmieją się
w twarz.
Nie znoszę zamętu, co huczy dokoła by
ranić, by pluć.
By w końcu uwiecznić mój obraz bez twarzy i
tchu.
Nie zniosę tych uwag i kpin, co jak ogień
rozchodzą się w mig.
Wyśmiawszy świat cały by okraść go znów,
weseli jak nikt.
Odjadą tak butni jakoby szlacheckie ich
dusze, lecz to tylko kłam.
Ich maski skwaszone udają, że boli ich los
znów tułaczy.
Niech płaczą, choć wiem, że ich uśmiech
zobaczę wśród łez.
Bo dumni są niby ogony od pawia i wiem, że
kłamią jak nikt.
Jak można tak czynić, pustoszyć uczucia
wśród ludzi i nas.
Nikomu nie ujdzie na sucho ten czyn, gdy
nadejdzie ich czas.
Bo kiedy ukradniesz choć chwilę uwagi i
znikasz we mgle
Nie możesz spokojnie przechodzić wśród
pochwał
Bo one nie będą dla ciebie wydane, lecz
ludziom honoru.
Wiec zdejmij swą maskę i patrz prosto w
lustro i pluj.
Na widok swój własny, ten który zanika bo
twarz ta umiera.
Czyż człowiek bez twarzy żyć może wśród
czułych na zło?
Odpowiedź jest prosta: ”Jeśliś bez
grzechu weź kamień i rzuć!”.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.