nieproszony
codziennie przychodzi smutek
na jego amnezję nie liczę,
wywleka pomimo woli
za wytrzymałości granice.
po drodze, zrywa chusteczki
deszczowa pogoda jest latoś,
bezsilnie zgniatam garściami
i tak nienawidzę go za to.
rozpaczą całuje serce
o beznadziejności wciąż marzy,
zamieram nocami od lęku
co jeszcze się może wydarzyć?...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.