Nieskończoność
Dzień przycicha zmrokiem
otulony mgłą
W cichym szeleście
pomarańczowych liści
Chrapliwe szepty
Łkające błaganie
i łzy mieszające się
z deszczem
Wieczór milknie ciemnością
w rozbłyskach gwiazd
W jękliwych westchnieniach
szalejącego wiatru
Spazmatyczny krzyk
chaos gestów
i ostateczne rozstanie
Gdzieś w bezgłośnej nocy
ktoś łka
tuląc twarz do poduszki
Wstrząsane szlochem ramiona
ukrywa pod czarnym
pledem
krótkiej żałoby
Nie ma rzeczy
nieskończonych
Nieśmiertelnych
Wszystko co istnieje
musi umrzeć
Dni i noce, i miłość
nie są wyjątkiem.
Komentarze (1)
Odpowiedż na Twój wiersz nasuwa się śpiewnie:"...a po
nocy przychodzi dzień...".
Nie wszystko jest aż tak beznadziejne..
Podoba mi się nastrój w tym wierszu, bardzo
refleksyjny... Pozdrawiam i życzę optymizmu.