W niewoli
gwarowe marzenie
W niewoli
Syćka my som jest niewolnikami jedni
posłuseństwa Panu Bogu a drudzy
niewolnikami grzychu abo racej złego
ducha...
Totyz cęsto sie zdarzo ze jedno z
rodzeństwa słuzy ciałem i dusom Panu Bogu
zaś drugie jaz trudno wypedzieć komu. I tak
tyz jest ze syćkimi ludziami na świecie.W
jednej rodzinie słuzyło PanuBogu
modlitwom,posłuseństwem,postem,cierpieniem<
br />
jedno z dzieci i ofiarowało to syćko za
dusycki w cyśćcu cierpiące.Juz od małego
dziecka
w rodzinnym dómie odmowiali razem różaniec
i zdrowaśki coby jak nowięcej dusycek
z cyśćca wybawić.Coby im ulzyć w
cierpieniu.
Zycie to nie ino dzieciństwo i młodość i
radość i scęście, przychodzi taki cas kie
sie trza
zmierzyć ze śmierściom noblizsyk, ze
zdradom, z chorobami, ze starościom.
I tak trza zyć coby być gotowym i
przygotowanym na to syćko co go ceko na
wiecność...
Miyłosierdzie Boze jest wielkie totyz opróc
zwykłyk codziennyk modlitw, dziecko
odmowiało jesce koronke do miyłosierdzia
Bozego za rodzeństwo i za rodzine...
Drugie z dzieci było niewolnikiem grzychu,
przyjemności i rozpusty i nie myślało coby
sie ukorzyć przed Panem Bogiem nie modlyło
sie i nie chodziyło na msze świętom, nie
załowało tyz ze rani tym Pana Jezusa
drwiyło ze syćkiego co Boze
i zatraciyło sie do reśty w tym grzychowym
brudzie...
Coby ratować swoje rodzeństwo piyrse
dziecko chodziyło co dnia rano, raniućko na
msze coby ik
odprawić trzydzieści. Zły duk dobrze wie co
to jest modlitwa, post i pokuta i co to
ofiara święto
z krwiom i ciałem Pana Jezusowym, totyz
chojcym kusi i momi coby sie nie wywiązać z
obietnicy
Panu Bogu.W ostatniom noc przed ostatniom
mszom świętom umarło piyrse z dzieci i
ostoł jesce
jeden dziyń i jesce jedna msza święto .
Dusycka lecęcy ku niebu napotkała
malućkiego ptoska, totyz wartko do niego
wlazłacyprzeniknena
i poleciała w nim do kościoła. Siadła na
kościelnym okienku coby być na ostatniej
obiecanyj Panu Bogu Mszy świętej i zbawić
to zatracone w rozpuście drugie z
dzieci...
Pon Bóg zbawiył tom biydnom duse,ftoro sie
ukorzyła na pogrzebie i pogodziyła z Panem
Bogiem...
Patrzyłak na te syćkie ptoski na kościelnej
wieżycce co sie pchajom do kościoła, jakby
fciały pytać Pana Boga o miłosierdzie dlo
syćkik ludzi co sie potraciyli w zyciu
zamiast słuzyć Panu Bogu to słuzom złu,
patrzyłak tyz na te ptoski co sie bantujom
do mojego okna i sama nie wiem cemu
napisałak to opowiadanie, moze temu ze
sukałak lekarstwa na ratowanie tyk co
słuzom złu...Haj.
Komentarze (9)
"Miyłosierdzie Boze jest wielkie"... i moja dusza
znajduje ukojenie w Bożym Miłosierdziu... skoruso
Kochana dziękuję Ci za to natchnione i bardzo mądre
opowiadanie, niech Cię Bóg błogosławi :-)
ładna opowieść z pozytywnym zakończeniem
Ładnie ułożyłaś to opowiadanie - lekarstwo dla
zbłąkanych owieczek. Ja też czuję że ptaki mają ważną
misję do spełnienia na ziemi i niejedną duszyczkę już
uratowały.Bardzo lubię Twoje opowiadania:)Pozdrawiam
ciepło:)
Czytam z uwagą Twoje piękne, mądre opowiadania.
Zawsze z podtekstem, morałem i problemem do
przemyślenia.
Pozdrawiam cieplutko :))
Witaj Skoruso. Wszystko ma swój cel. Twoje opowiadanie
również nie zostało napisane bez powodu. Może miało
kogoś zastanowić nad postępowaniem i przybliżyć do
tego co w życiu ważne? Ciekawie o tym. Pozdrawiam:)
Jak zwykle bardzo fajnie! Pozdrawiam!
Twoje opowiadania to miód na moją duszę,pisz kochana
skoruso:)Pozdrawiam bardzo ciepło+++
"i sama nie wiem cemu napisałak to opowiadanie" Nie
pytaj czemu, pisz :)
Piękne, ciekawe opowiadanie.
W Święto Miłosierdzia Bożego, tak dla wszystkich, ku
pokrzepieniu i opamiętaniu się.
Pozdrawiam serdecznie skoruso, głębio mądrości i
dobrego serca.:)