o nieznajomości języka cz. III
WYCIECZKA DO PARYŻA CZYLI MAŁŻE Z KABACZKIEM
Wymyślone albo zasłyszane ( stałem w
pobliżu) :
opowiadała blondynka o wycieczce po Paryżu
fajnie było, tylko zrobił przewodnik nam a
kuku
jakaś wieża, kawałek niedokończonego
łuku
potem gdy byliśmy na obiadokolacji
w jakiejś strasznie dużej restauracji
tam to dopiero głupawe były wygłupy
owoce morza się ruszały i miały skorupy
na stole leżał pokrojony ogromny ogórek
tylko zupy nie dali
chyba nie ugotowali
choć kelner cały czas się kłaniał i
obiecywał
że będzie jakiś nie pamiętam
…,,bą-żurek,,
czy,, bą-żur ,, jakoś tak się chyba
nazywał
w sumie żeby zobaczyć więcej nie było już
szans
i nie wiem, czemu mówili nie France tylko
LA FRANS ??
Komentarze (11)
Uśmiechnęłam się.Fajnie.Pozdrawiam:)
:))
Czasem tak bywa,że ktoś gdzieś jedzie,ale nic z tej
podróży nie wyniesie,raczej to dotyczy części młodych
ludzi:)
Dzięki za uśmiech,dobra satyra.
Pozdrawiam Maćku:)
Fajnie się czytalo...
poprawiłem Wróżko i proszę o punktację ;-)
Brawo, bardxo fajne! Tylko, wybacz Maćku uwagę, spację
dawaj PO pezcinku, a nie przed. Pozdrawiam Ewa
Dzień dobry:-) :-) .
Dobre:-) :-) . Miłego reszty dnia:-)
Fajna satyra,pozdrawiam serdecznie!
Parle, parle,
sucho w gardle!
Miłej niedzieli z blondynką.
Rozbawił mnie Twój wiersz.Super.Miłego dnia.
"Mersi" za twoje wersy.
Pozdrawiam.
wesoło i ironicznie z blondynką,,,pozdrawiam :]