Nim lato...
Byłam za miastem szukając ciszy
a droga biegła myślami do nieba
i z wiatrem płynęły płowogrzywe
zboża. Pachniały świeżą kromką chleba.
Pod stopą leżał zwyczajny kamyk
wiedziałam czekał bym go mogła spotkać
zabrać ze sobą żeby nie ranił
kroków. Słowami mogłam ptaków dotknąć.
Cień ociężały przypadł do powiek
jak marionetkę poprowadził w słońce
może wymyślę jak dni zatrzymać
wszystkie. Wrócę nim się lato skończy.
Ile w sobie mam tęsknot przeliczę
kurz zmyję z dłoni ugoszczę wrzesień
ciut raźniej na duszy jeszcze biegam
boso. Bez słów rodzi się we mnie jesień.
Komentarze (11)
Z ładną puentą i resztą też :)
wyciszony, melancholijny w nastroju wiersz, dobry w
odbiorze, ciekawy,,,pozdrawiam :}
Każda pora jest niezwykła ;) piękny wiersz ;)
Spokojnie i ładnie napisany wiersz.
Pięknie wprowadzasz melancholię:) Ładny wiersz.
Pozdrawiam:)
...bez słów rodzi się we mnie jesień...
bardzo podoba się ta końcówka.
Jeszcze lato, bo upały :)
kurcze jakie te Ewy utalentowane...piękna
melancholia:) pozdrawiam
Śliczna melancholia:)
Chociaż tak ładnie,to zrobiło mi się smutno...
Miłego weekendu, Ewula.
Piekna melancholia.
Pozdrawiam:)