Noc, czy to jednak ciemność...
Czy jedna noc zmienia ludzki życie? Dlaczego sen przynosi mi Twą twarz... Lecz gdy potrzeba mi Twego ciepła, pozostaję sam bez nadziei...
Przypomnij sobie tę noc
prowadziłem Cię ciemnym korytarzem
Twoja dłoń drżała w mej dłoni
skupienie sumienia odbierało mowę
nie potrafiłem spojrzeć w twą duszę
jej palące oczy oślepiały mnie
skazywały na błądzenie
Me spragnione usta szukały wody
ciecz Bogów była na wyciągnięcie ręki
trzymałem ją w objęciach, słyszałem
pluski
lecz odrzuciłem cudze pragnienie
pozostałem ofiarą swych rządz
opętany przez zasady egzystencji
Pamiętam jak patrzyłaś w me oczy
chciałaś usłyszeć me rady
chcesz, żyć bez obaw przed cieniem
nie potrafisz już słuchać jego szmeru
pragnienie wolności Cię opętuje
Szukałem zła w Twym umyśle
na schodach dawnych czasów
odnalazłem księgi Bogów
pradawnych władców dusz
Bałem się odpowiedzi
teraz wiem, że się myliłem
strach jest pożywką cienia
Odpowiedz mi na życie
nie pozwól czekać w cierpieniu
Uwolnij mnie z kajdan Twego spojrzenia!
Bo nie potrafię być z Tobą, choć jesteśmy tak podobni. Już znikasz z mych snów. Przykro mi?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.