nocą...
Nocą wszystko było takie proste.
Nocą trzymali się za ręce...
On powtarzał, że jej nigdy nie zostawi,
ona- że znalazła wreszcie swoje
szczęście.
Nocą on przytulał ją tak mocno,
nocą wszystko było takie piękne.
On całował jej usta delikatnie,
ona pierwszy raz oddała siebie...
Nie spała, kiedy wychodził...
Nieśmiało szepnęła: "Zostań..."
Wyszedł, nie patrząc w jej stronę.
Musiał iść, choć miał łzy w oczach...
Zasnęła otulona kołdrą,
wierząc, że to był tylko sen...
On już siedział zamyślony w pociągu.
" Aniołku... przepraszam cię..."
Nie potrafił się nawet pożegnać,
nie chciał spojrzeć jej w oczy.
Jak najszybciej zapomnieć
o wspólnie spędzonej nocy...
Nie powiedział jej o wyroku,
nie powiedział, że to dożywocie...
Nie powiedział, że zabił...
Bez słowa odszedł...
Odszedł, choć serce pękało.
Odszedł, choć chciał przy niej zostać...
I każdy dostrzegłby ból,
zamknięty w tych czarnych, złych
oczach...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.