nocny
sen komody przy Beethovenie
na przerdzewiałym uśmiechu
paląc usta o metrów wargi
nieskończone
nieproporcjonalnie wplatając
palce wiklinowe pomiędzy dłonie
asymetrycznie
z powykrzywianymi oczyma
między prawdą a rzeczywistością
pojąc szmaty nieba
winem i kawą
mija mnie cień
brzmiąc strunami skrzypiec
zamykanych drzwi
znam już zapach kwiatów
od a do zet
i szczebiot komórek
od stóp do głów
autor
Azi
Dodano: 2006-02-18 00:08:56
Ten wiersz przeczytano 548 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.