Nocny monolog
Przemęczony dzień zaczął na nogach się
słaniać,
księżyc zaciekawiony zagląda przez okno,
cień rozpełza po ścianie,
jakby chciał ją połknąć,
nim na dobre wyruszy w podróż do
świtania.
Strach pojawił się znikąd pod szklanym
sufitem
i na pętli bezczasu jak wisielec zawisł,
tępym wzrokiem zachęca
do mrocznej zabawy,
przestraszonym na skórze cyrografy
pisze.
Stary zegar odliczył dwanaście uderzeń,
zgasił światła latarniom na ulicznych
słupach,
które pijak namaszczał,
aż przed domem upadł,
jakby nie chciał obudzić upiora w
operze.
W wyobraźni niepokój robi wielkie oczy,
co jak złodziej zamiary w zakamarkach
chowa,
żeby znowu się zmienić
w bestię o stu głowach,
zanim gwiazda poranna pełny krąg
zatoczy.
Pierwszym blaskiem oślepi bezsenne
koszmary,
złapie wodze fantazji, strzemiona
dociągnie,
nim znów zdoła zapętlić
początek i koniec,
chociaż chwilę wytchnienia przed nocą
ocali.
Komentarze (19)
anna*, może być do wyboru i tak będzie dobrze;)
Dziękuję.
koszmar senny, czy mroczna wizja?
niezgodna*, mroczny świat? Myślałem, że tylko mój ci
on;)
Miłego:)
...mój świat...to lubię:))