obrazek na kanwie liryki
Idę parkową alejką,
wiatr w tańcu z włosami się droczy,
rozmyślam nad moją sukienką,
czy zdąży z wilgoci wyskoczyć.
Gdyż fala, gdy stopy moczyłam,
w chłodności leniwej strumieniu
rzuciła w mą stronę swą grzywę,
by schłodzić puch mchu na kamieniu.
Pies merda ogonem radośnie.
Latarnie dziennością uśpione -
lecz każda z nich stoi jak świeca,
gdyż w szaty są tak wystrojone,
jak damy w swych kryzach z wachlarzem.
Tu kiedyś jak ja myśli snuły,
gdy słońce ostatnie promienie
składało na kres kanikuły.
Bukszpany zielenią okryte,
dywany trawników, fontanny
i zapach łubinu zmieszany
z akcentem pożółkłej dziewanny.
To wszystko umieszczę w obrazie,
słowami na kanwie liryki,
a, kiedy się wsłuchasz w ich tony
usłyszysz jak świerszcz stroi smyki.
Komentarze (36)
Ładny. Cóż więcej napisać.
Pięknie malujesz słowem, a wyobraźnia czytającego
rzuca światło na te obrazy... Pozdrawiam Cię Stefciu
:)
tak obrazowo piszesz, że słyszę strojenie smyków.
Ależ piękny ten obraz! Z zachwytem o poranku
pozdrawiam serdecznie :*)
Podoba mi się takie rozmarzenie.
Pozdrawiam :)
super na dobranoc ...ja spadam ...