Odchodzę
Odchodzę od występku, od zła i od Was.
Moi drodzy przyjaciele… obłudni,
wyuzdani.
Odchodzę gdzie lepiej, gdzie ustaje
czas.
I śmieję się w duchu i nic mnie już nie
rani.
Nie ranią mnie kłamstwa, naciągane fakty
Nie winię was, bracia i siostry, za nic.
Choć wasze kłamliwe usta, fałsze,
nietakty
Nienasycone są, nie znają już granic.
Idę do Pana… i wiecie co mu
powiem?
Ze tam na dole nic się nie klei.
A jeśli nie uwierzy, słowa me ponowię
A On odpowie: „Nic tego nie
zmieni…
Ciągle im powtarzam, że nad życie ich
kocham,
Że za moją sprawą nic kończyć się nie
musi.
Że razem z nimi jestem w smutku, z nimi
szlocham.
A oni nic. Jak gdyby głusi.”
I łzy staną w oczach samego Boga.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.