Oddycham…
Wracałam do domu,
sen spłynął niespodziewanie na me
powieki,
rzęsy splotły się w czułym uścisku...
usiadłam pod drzewem,
wokoło spadały gwiazdy,
jedna za drugą,
wnet deszczem spływały do moich stóp,
chciałam pomyśleć życzenie...
usłyszałam grzmot...
i…
zostało jedynie samotne drzewo...
nic więcej...
Nastał wieczór,
blask latarni przechodzi przez okno,
rzucając cień smoka na ścianę,
w powietrzu unosi się zapach wanilii i
pomarańczy,
płomyki świec tańczą w rytmie kojącej
muzyki,
plusk wody...
oddycham...
wtulam się w miękki koc...
odpływam...
a rano szybki prysznic i znów biegnę na spotkanie z przeznaczeniem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.