oddział dzieci chorych na raka
Nigdy nie zapomnę
Mdłego zapachu szklanych korytarzy
I śliskości linoleum
Które ktoś położył
Żeby łatwiej było zmywać wykaszlaną krew
Mówiło się tylko o jednym
Chociaż logika i zdrowy rozsadek
podpowiadały co innego
I matki uporczywie spały na korytarzach
Z nadzieja matek śpiących na korytarzach
A śmierć się o nie potykała
Ania przywiązała włosy
Piękne i gęste
Mocną cumom warkocza
I walczyła o te swoje
Piękne i gęste włosy
A potem była zła
Że na pogrzeb musiała włożyć perełkę
A moje blizny wcale nie są fioletowe
Dlatego wstydzę się je pokazać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.