odlot
jest zakręt ja setką... niewiele a
jednak
na dołku podniosło wybiło
sterowność zniknęła poślizgiem na
drzewa...
wciąż walczę z narasta... paniką
ratować próbuję jak mogę tak bronię...
opony z dwóch bocznych... zerwało
wykręcam w przeciwną... czy to mi pomoże
za szybko za blisko za mało...
udało się odbił tak ale rów odpływ...
tuż nad nim na szczęście przeskoczył
suniemy po trawie a ona się kończy
samochód o orne ... przygrzmocił
że bokiem więc kozły zaczyna wywijać
dach koła dach głowa dach koła
po jakimś... w cudownym bezruchu zastyga
świadomość przestaje być moja
Komentarze (16)
Witaj zabawny:)
Masz troche inne poczucie humoru niz ja w tym wierszu
bo komentarzami mnie rozbawiasz:) czasami:)
ja tu nic wesolego nie widze pomimo fajnie utrzymanej
dynamiki w tekscie, tematyka tez bardzo oryginalnie,
dopatrzyles wiersz:) no I dobra puenta, a jej sie
obawialam bo nie chcialam zeby dobry wiersz byl
skopany w koncowce. Ale uff. nie:))