Odloty
Pod kopula ptakow
z podcietymi przez gwiazde skrzydlami
najpierw byl lek pierwszego uniesienia
w ramion rozwarciu
pozar dloni niesmialy
i ust co jeszcze nieme
Pod kopula ptakow
z urwanym w polowie swiergocie
noc przeistoczeniem swiatla w poswiate
wysrebrzyla powietrze az po ostrze zbla
po westchnienie
nadchodzacy poranek
zatarl imiona i miejsce
tylko ptak leniwie prostuje
skrzydla
do odlotu
Komentarze (1)
bardzo delikatna, refleksyjna liryka. pozdrawiam :)