Ogień
na mojej nowej drodze życia
I poddałam się pustce,
Choć żyłam bez cienia wielkiej trwogi
W oceanie własnego bytu.
Zapomniałam o miejscu,
Które niegdyś należało do mnie.
Szukałam tutaj siły i piękna.
Byłam kapłanką sama dla siebie
I wyrocznią zarazem.
Wyznaczyłam własne granice
I świat własnych pozorów.
Ale… pewnej lipcowej nocy,
Usłanej ciszą i gwiazdami,
Mój byt został zmącony,
Bo ktoś Wielki przeniknął przez moje
wymiary.
I ubrał się w swoją dostojną szatę,
I objawił się w wielkim majestacie.
A twarz ozdobił w najsubtelniejszą
miłość,
I obalił królestwo moje!
A moje zdziwienie nie miało końca,
Bo to nie mogło się zdarzyć.
Obsypał mnie wokół brylantowym złotem.
Dal dostep do wszystkich darów.
I zaprosił na pielgrzymkę do królestwa
swojego.
Jakiż to był cudowny sen.....
I wymarzyć nie mogłam lepiej.
Jakaż czułam się szczęśliwa.
Bóg mnie odwiedził!
Upływały dni,
Spokojnie i po cichu.
A piękny sen pofrunął....
Purpurowy grzmot uderzył we mnie!
Dosięgnęły mnie języki ognia!
I była noc piękna,
Która dała wielką radość.
I przyszła noc ciemna,
Która mnie ogniem kąpała.
Żaden strumień wody nie ugasił tego
żaru.
I łzy moje wyschły.
I marzenia opuściły.
A serce nie znało spokoju.
I walczyłam z wielką bestią,
Która rozrywała moje ciało.
Słałam skargi na wszystkie strony.
Szukałam pociechy u aniołów,
Ale zatrzasnęły się moje wymiary.
O Wielki Boże!
Obiecałeś tyle szczęścia.
A tu po tej nawałnicy
I ogniu nic się nie ostało!
Powalona zostałam przez Ciebie.
I odtańczyłam swój samotny taniec;
-taniec rozpaczy,
-taniec przemiany,
-taniec oczyszczenia,
-taniec poddania.
I żałosnym cichym głosem błagam;
-ucisz moje ciało,
-ukój moją duszę,
-obmyj mnie swoim zimnym strumieniem,
-ulecz moje rany,
-napój mnie słodką ambrozją,
-napełnij mój pusty kielich tym Boskim
nektarem,
-uczyń mnie gotową do przyjęcia Twojej
prawdy,
-trzymaj mocno moją rekę w dłoni swojej.
napisany czerwiec, 2005
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.