Ogród Przeszłości
W ogrodzie jestem, list ten sobie piszę.
Twarz moją muska ciepły promień słońca.
Życia naszego pociętą trzymam kliszę,
niestarannie rozwiniętą aż do końca.
Wkoło rosną kwiecistych traw dywany.
Gdzieś w oddali tańczą lekko drzewa
i gdzieś w chmurach śpiew mi dobrze
znany,
to melodię swoją ptak radośnie śpiewa.
Na taśmie widzę wszystkie tamte chwile,
słyszę skrzydła co radośnie gdzieś
trzepoczą,
to nade mną gdzieś w powietrzu dwa
motyle,
skrzydeł blaskiem nawzajem się droczą.
Obok ślimak chowa się pod kwiatem róży.
Dumną piersią chód swój mrówki
odprawiają.
Ja odliczam sekundy, czas się bardzo
dłuży
i wspomnienia tamte wszystkie powracają.
Patrząc wkoło, Ciebie szukam, lecz bez
skutku.
Widzę ogród nasz, jak powoli umiera.
Czuję się jak chwast, opętany w smutku,
jakby żadna z naszych chwil nie była
szczera.
Teraz nie wiem czy to tylko jest
złudzenie,
czy te kwiaty, które dumnie tutaj rosną
czy zatrułaś życia marne ich korzenie,
szepcząc do nich tą miłością, tak
radosną.
Byłaś dla mnie niczym życiodajna woda,
lecz wysycham, podle więdnę w tej
przyrodzie,
umarły dwa motyle, umarła też swoboda,
by na zawsze towarzyszyć Ci w ogrodzie.
Komentarze (5)
Przeszło, minęło, pozostały jedynie wspomnienia, a
szkoda, bo było tak cudownie:)
pięknie:)
Prawda nadzieja umiera ostatnia pozdrawiam
Pięknie, nadzieja zawsze umiera ostatnia. Cieplutko
pozdrawiam:)
Super:)