Okruchy wspomnień
tego nikt mi nie zabierze
Jesienne słońce jeszcze grzeje
Ożywia ciepłem stare kości
Zefirek wspomnień cicho wieje
Przenosząc myśli w czas młodości
Rozpoczynając start w szeregu
Wraz z społeczeństwem moim bratnim
Pierwszą w życiowym byłam biegu
Nie będąc nigdy tą ostatnią
Do obecnego idąc celu
Przeszkody brałam też z umiarem
I przewodziłam ludziom wielu
Lecz jako primus inter pares
Piłam z niejednych ust nektary
Po trzykroć serce mocniej biło
Gdy je złożyłam pełna wiary
Na ołtarz zwany „Wielka Miłość”
Lubiłam chłonąć wiedzę czystą
Nie stroniąc jednak od zabawy
I zawsze czułam się artystą
By zwieńczyć czoło laurem sławy
Czas przemijania co zabiera
Wciąż sercu drogie mi osoby
Przestrzenną pustkę mi otwiera
I przyodziewa w strój żałoby
Uznając ducha przed materią
To jednak jawnie lub tajemnie
Czasem z przekorą ,czasami serio
Epikurejczyk siedzi we mnie
Komentarze (47)
Fascynujące. A jakie odkrywcze.
Bardzo ciekawy wiersz pozdrawiam