ona ma las
dzisiaj długo rozmawiałam z ulicą
jakoś nie mogłyśmy dogadać się
ona zajmowała cały świat
ja wąską przestrzeń za oknem
ona miała las
ja dziuplę na wierzchołku drzewa
czteropiętrowego
ja jej zazdrościłam
ona nawet mi nie współczuła
obie byłyśmy głodne
choć ona jadła nieustannie
ja musiałabym zejść
i spróbować coś upolować
w którymś sklepie
za cenę
zaakceptowaną przez czerwony portfel
z błyszczącym kamyczkiem
który otrzymałam na gwiazdkę
dzisiaj długo rozmawiałam z ulicą
tylko jak zwykle to był jej czas
ja – powinnam spać
było mi chłodno w tej rozmowie
musiałam ubrać sweter
ona tego nie rozumiała
ma skórę węża
która sama się regeneruje
wciąż pozostając nietknięta
to nasza kolejna rozmowa
i kolejny mój sweter
bo tamte się zużyły
albo zrobiły za małe na moją nagość
nieumiejętność
kumulowania ciepła
Komentarze (20)
o! dobry wiersz, troszeczkę egzystencjalny taki. Można
personifikować ulicę, nawiązać z ulicą dialog. Nie dać
się traktować jak przedmiot przez różne ludzkie byty.
Jak zwykle nietuzinkowo,
chyba nie tylko Ty Martuś masz nieumiejętność
kumulowania ciepła...
Serdeczności ślę, dobrej nocy życzę:)
Smutno i tęskno i jakoś tak pusto w Twojej duszy.
Pozdrawiam.
(klawiatura !!!!!!) *jestem
Marto dosko! Jąk ty to robisz , ? Moja ulica już
dawno przestała ze mną rozmawiać, i nie ma na opał , a
do wiosny daleko . A tak na serio hesten zakovhana e
twoich wierszach - lap uścisk