Opowiadanie o pewnej świetlicy
Nowy rok szkolny i znów pięknie:
nadal mam salę z instrumentem,
a sześciolatki dzwonki nowe.
Uśmiecha nutką się Beethoven,
Czajkowski dłonie już zaciera,
jego łabędzie płyną teraz,
Ivanoviczi nad Dunajem
zachęca grajków: z falą, dalej.
Dzieci skupione, zgodnym rytmem
suną pałeczki, rączki sprytne,
oczarowane walca magią,
Chaczaturianem wprost się bawią.
Publiczność mocno zasłuchana,
ma coś innego niż Batmana.
I dały brzdące bez boleści
pysznych koncertów ze trzydzieści:
Wszystkim zerówkom po kolei,
pierwszoklasiści też przyjść chcieli,
i starsze klasy, a rodzice
nagrali zdolne uczennice.
Wtedy maluchom rozbudzonym
pianino zabrał przełożony,
a nauczyciel za zapędy
wysłuchał takiej reprymendy:
"Pani zadaniem - wychowanie,
a nie na każdym kroku granie.
To zwykła szkoła - nie muzyczna -
tu nie na miejscu dźwięków przystań."
Instrument smutny - żywy niegdyś -
dzisiaj nikomu niepotrzebny.
Została płyta jako dowód,
a dzieci? Dzieci krzyczą znowu.
Program koncertu: 1. P.Czajkowski "Jezioro Łabędzie" 2. C.Saint-Saens "Łabędź" 3. A.Chaczaturian Walc 4. I.Ivanovici "Fale Dunaju"
Komentarze (31)
Niestety - takie historie bywają.