Ostatni raz...
I tak patrzyłem na nią,
ciszą otuloną,
na jej powieki pod którymi,
rzeka snów płynęła.
W jej włosach tkwił
blask nocnego dotyku,
a skóra nadal pachniała
szelestem moich pocałunków.
W atłasowej czerni pokoju,
miłość błyszczała niczym
złote monety zrzucone
przez Boga...
Gdybym mógł zamknąć ją
w swych silnych ramionach,
odciąć od bólu i strachu,
przywrócić na jej usta
promienie uśmiechu...
Lecz dziś mogłem jedynie
ubrać ją w letnią sukienkę,
założyć białe pantofelki
i zamknąć w zimnym grobie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.