Ostatni Spacer
Idę ulicą prosto przed siebie,
w zaułku jakbym widziała ciebie.
Facet idzie jakiś w dżinsach ubrany,
podobny do ciebie lecz nie znany.
Idzie wlepia swe ślepia niebieskie,
jakby nie widział dziewczyny nieboskiej.
Nie pięknej, nie ładnej,
lecz neutralnej.
Zapatrzony,
zauroczony.
Idzie za mną,
krok w krok, jak z ukochaną.
Boję się już coraz bardziej,
bo facet spogląda na mnie rzadziej.
Widzę jedynie piękne, spadające,
bezboleśnie na trawę owoce.
Nagle to był koniec,
nie pamiętam już nic.
Jestem gdzieś,
gdzie człowiek odczuwa stres.
Obudziłam się i patrzę jakaś rudera,
rozglądam się dalej tam dużo, chmara
ludzi bezdomnych i pijanych,
takich nie chcianych.
Czułam się strasznie,
nie dowiecie się pewnie tego dnia,
jak to było tam.
Siedzę w domu,
nie będę mogła mieć dzieci, to dla mnie jak
papierosa dym.
Wiem, że z kończyć już powinnam z tym,
z życiem mym.
Czuje nienawiść,
lecz chłopak mnie też zostawił bo niemógł
tego znieść,
że ja niby z kimś innym a nie z nim.
On nie zna prawdy,
wspomnień mych,
lecz mam nadzieje, że ten wiersz
współczucia da mu dreszcz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.