Ostatni taniec...
Jasnowłose skrzydła miłości,
Poruszając się nie tracą melodyjności,
Na jej twarzy promyk czułości,
To ważka, królowa niewinności.
Jej płynne kroki,
Ta duma w duszy o strojach szerokich,
Osłaniają ją dnia mroki,
Pobudzam ciszę do krzyków głębokich.
Jednak krzyki w ciszy są tym,
Co cisza w krzyku,
Westchnieniem nieudolnym...
Załważam Cię mój świata promyku.
Ja krzyczę, Ty milczysz,
Ty krzyczysz, ja milczę,
Wołanie miłości,
A raczej bezwładne kroki nicości.
Jak kochanek szukający,
W mroku ust dziewczyny,
Tak ja szukam,
Ratunku przed Tobą.
Stojąc tu naprzeciwko,
Gwiazdy, motyla złotego,
Szukam lekarstwa na Ciebie,
Kwiata pięknego.
Łzy mojej duszy,
Działają jak znieczulenie.
Po raz drugi,
Twoje wdzięki wywarły na mnie takie
wrażenie,
Po raz drugi,
Nie szczędziłaś mi katuszy.
Więc zamkne oczy.
Bo wiem, że poswięciłaś miłość innej
osobie,
Przyszła Wdowo,
Tańczysz nie wiedząc, że to nasz ostatni
taniec,
Chociaż nie.. Obiecuje Ci, że zatańczysz
jeszcze raz...
Sama... Na mym grobie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.