Oto Matka Twoja.
Przeczytajcie proszę, może trochę prozy.
Samotny człowiek siedzący na ławce w
miejskim parku, patrzył beznamiętnie na
chodzące po parkowej alejce gołębie.
Mężczyzna w sile wieku, dobrze ubrany, w
nienagannym jasnym płaszczu i dokładnie
wypastowanych butach. Co jakiś czas
spogląda na zegarek, jakby czekał na kogoś
kto się spóźnia. Nie zwraca uwagi na
przechodzących koło niego innych
spacerowiczów. Jakiś pies podbiegł do niego
obwąchując nogawkę spodni od garnituru od
Hugo Bossa. Mężczyzna ostrożnie choć
zdecydowanie odpędził go ręką. Nie lubi
psów! w ogóle zwierzęta biegające po parku
go denerwują, nawet ludzie którzy go mijają
przyprawiają go, o niemiły dreszcz.
- Zawsze coś chcą, choć sami nie robią nic,
żeby im było lepiej w tym parszywym życiu –
pomyślał i odpalił papierosa. Zaciągnął się
pierwszym dymem głęboko do płuc, drugi mach
już nie był tak uspokajający, wyrzucił
prawie całego papierosa do stojącego koło
ławki kosza.
- Czemu jej jeszcze nie ma? – znowu
spojrzał na swój nowy zegarek który złotą
bransoletką oplatał jego lewy nadgarstek.
Po niespełna kwadransie takiego
oczekiwania, do mężczyzny podeszła starsza
kobieta, zdecydowanie skromniej ubrana, z
wyrazem twarzy na której rysowała się
troska i pogoda ducha zarazem.
- Jesteś synu ! – jej oczy zaszkliły się ze
wzruszenia, długo cię nie widziałam.
Usiadła koło niego na ławce.
- Mama wie, że nie mam dużo czasu, w ogóle
nie mam czasu prawie na nic, tylko praca i
praca, ale cóż taki jest świat. Żeby do
czegoś dojść trzeba pracować . Mężczyzna
odwrócił głowę od twarzy matki jakby
wiedząc, że jego tłumaczenia nie są do
końca szczere.
- Ja przecież nie mam do ciebie pretensji
synu, wiem że ciężko pracujesz w tej
korporacji, tylko mi trochę przykro, że nie
miałeś nawet chwili aby odwiedzić mnie w
czasie Świąt. Opuściła głowę, lecz zaraz
podniosła patrząc mu w oczy aby nie zrobić
mu przykrości.
- Mama wie, że byłem w tym czasie w
Londynie ! – z lekkim zdenerwowaniem
odparł.
- Wiem , wiem - nie musisz się tłumaczyć,
praca to praca. I mimowolnie znowu opuściła
głowę. Siedzieli przez chwile w
milczeniu.
- czemu mama chciała się spotkać w właśnie
w tym parku, a nie w jakiejś restauracji?
Przecież mnie stać! Kobieta podniosła
ponownie oczy w stronę syna – wiem, że cię
stać ale tu jest tak pięknie, wiosną nasz
park jest najładniejszy. Popatrzyła na
kwitnące opodal żółte kwiatki forsycji.
Mężczyzna poruszył się nerwowo na ławce
znowu spoglądając na zegarek.
- musze już iść zaraz będzie mój kierowca,
mam posiedzenie zarządu. Może mama
przyjedzie do mnie, jak będę miał trochę
więcej czasu, zadzwonię do mamy. Wstał i
uścisnął jej dłoń na pożegnanie. Po raz
trzeci opuściła głowę wyjmując coś z
torebki.
- To dla ciebie , przecież po to przyszłam,
uśmiechając się łagodnie zatrzymała go,
delikatnie wkładając w dłoń błękitna
kopertę.
Co to jest? – mężczyzna spytał zdziwiony.
- to? Nic… ale otwórz dopiero u siebie,
bardzo proszę.
- Mama i te Mamy tajemnice – odparł,
odchodząc zostawił ją samą na ławce. Po
kilku dniach w zaciszu gabinetu
przyciemnionego szarymi roletami, mężczyzna
otworzył kopertę o której sobie przypomniał
pod koniec zebrania. Koperta wydawała się
pusta, tylko na jej dnie leżał mały
obrazek, taki jaki dostawał gdy był
dzieckiem podczas wizyty kolędowej.
Widniał na nim obraz Świętej Rodziny w
stajence Betlejemskiej. Jakiś dziwny
dreszcz wstydu przeszył go po plecach.
Wyciągnął komórkę z kieszeni marynarki i
wybrał numer telefonu do matki. Przerywany
sygnał długo brzmiał w głośniku aparatu.
Słucham – jakiś obcy głos odezwał się z
drugiej strony
- Tu Janek - mogę rozmawiać z Matką?
Zapytał niepewnie.
-Pani Marii nie ma, jest w Szpitalu ma
teraz operację.
-Operację?! Jaką operację?! Mężczyzna wstał
ze skurzanego fotela, a w ogóle to kim pani
jest i co pani robi w mieszkanie mojej
Matki?
Jestem jej sąsiadką, przyszłam podlać
kwiaty i nakarmić kota.
- przepraszam że się uniosłem, zaskoczyła
mnie pani z tą operacją, to jakaś poważna
sprawa? Mama mi nic nie mówiła, a
widzieliśmy się w zeszłym tygodniu.
Nowotwór – usłyszał odpowiedź w
telefonie.
- Dziękuje Pani. Mężczyzna opadł ciężko na
fotel, spoglądając na leżący na błyszczącym
biurku obrazek. Rano wsiadł w samochód i
pojechał do szpitala gdzie leżała matka.
Musiał się natrudzić, aby się dowiedzieć w
którym leży.
Wracał samotnie w stronę swego luksusowego
mieszkania. Twarz miał jakby trupią. W
uszach brzmiała mu straszna odpowiedź
lekarza ze szpitala,
-Przykro mi, pana mama nie żyje, nie
mogliśmy nic zrobić podczas operacji serce
pana matki nie wytrzymało. Na półeczce w
samochodzie leżał obrazek od matki jak żywy
wyrzut sumienia. Zatrzymał samochód przy
drodze.
„serce nie wytrzymało” słyszał ciągle to
jedno zdanie w swej głowie.
pierwszy raz od bardzo długiego czasu
płakał, trzymając w ręku Świętą Rodzinę.
Część mojego opowiadania z cyklu: Ostanie siedem słów.
Komentarze (7)
Dobre. Prawdziwe.
2 akapit 4 wers drugi, a nie druki.
Wzruszająca historia jakich wiele w dzisiejszej
rzeczywistości naszych czasów. Czas, praca,
zabieganie, zdobywanie bogactwa tego świata itp.
zamiast Miłości, stały się najcenniejszą i
najważniejszą sprawą życia. Brak świadomości, że
niczego z tego nie zabierzemy na tamten świat, ale
Miłość już tak. Strach pomyśleć ilu biednych w nią
ludzi odejdzie z niczym i gdzie wtedy trafią? Jest
taki jeden grzech, o którym się mało mówi, a jest nim
GRZECH ZANIEDBANIA od czynienia dobra.
Pozdrawiam pięknie ;-)
Ps. Dodałam głos do mojego komentarza.
Dziękuję wszystkim za komentarze.
Też się czasem lepiej czuje w poezji ;).
Już poprawiłem błąd zasygnalizowany przez Nureczkę :)
Warto tylko poprawić : "przyprawiają go o niemiły
dreszcz."
Pozdrawiam :)
Bardzo pouczający tekst bondzie. Rzadko zaglądam tu do
prozy, wolę wiersze, ale ten warto było przeczytać z
wielu względów.
Oby jak najmniej tak krótkowzrocznych ludzi, jak
wychuchany, krótkowzroczny Janek.
Czyż żywy wyrzut sumienia wystarczy...?
Teks wzruszył szczególnie, tym bardziej, że moja mama
choruje...
Pozdrawiam
W opowiadaniu przedstawiona jest historia człowieka
zatopionego w swoich codziennych zajęciach i nie
zwracającego uwagi na swoją matkę, która czekała na
niego w parku.
Jakże często dopiero po śmierci dowiadujemy się, jak
bardzo kogoś zaniedbaliśmy.
(+)
mocne!
Ale tak trzeba, żeby do niektórych dotarło, że nie
tylko pracą człowiek żyje.