Pachnidło
Trzaskające drzwi zakłócają spokój
Zasłona wije się wokół
Jaki pusty był ten pokój
Nagle znów ten zapach poczuł...
Narkotyczna woń zapanowała
Jakże jedyna, cudna, niepowtarzalna
Znów łza za łzą się rwała
Bo ta woń, była tylko dla niej
naturalna
Oczy zaczęły krwawić
Krwią letnią i słonawą
Zaczął swe uczucia palić
Aby nigdy już nikogo nie zranić
Sam poczuł ból w sercu
Łzy na policzkach i ustach
Kupili mu potem wiele wieńców
Gdy zakończył swe życie na cmentarnym
kobiercu
I nawet w grobie nie mógł zapomnieć
Nadal mdlił go ten zapach
Dopiero gdy Ona, obok niego spoczęła
poczuł...
i odszedł, już tak nie pachniała
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.