Pan Leonardo
Dotykam fioletów- oceanów mysli.
Rozchylam noc by poznac jej sekret.
Wsłuchuje się w uśmiech wiatru.
Jestem przez tę jedną z chwil Mona Lisą.
Targowisko ludzkich spojrzeń ogarnia
wrzawa.
Łagodnieją wyciągając ręce po tęczę
nadziei.
Cofają się, to na powrót znów kroczą.
Spijam ze snu ust czarowny nektar.
Pan Leonardo zdaje się usmiechać.
Pomny swej prawdy zamknietej w
prostocie.
Gdy ja zachwycam się i dziwie wielce on
tylko strząsa z pióra kolejną kroplę
atramentu przyszłości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.