Pan z mgły i światła
Skąd się wziąłeś?
Czarodziejska sprawa
Trochę mgły, trochę brutala
Na początek
wspinałeś się, wysoko na dąb
unikając kasztana
Który był pociskiem
Nie znałeś innych
Nie znałeś ludzi obłudnych
Nie znałeś ludzi winnych
Potem złapałeś parę piątek w szkołach
Częściej wszak siedząc
w ostatnich ławkach
przezywali cię od matoła
Nauczyciele strzegący tajemnicy wiedzy
Niedosiężeni, wskazujący kierunek
Centurioni od kredy
Niespokojny duchem, nie przyjąłeś
wiedzy, co obuchem
wtłaczali ci do biednej głowy
Głupcze, filozofii okowy
liznąłeś tylko
Potem choroba okrutna zabrała wszystko
co kochałeś, i powiem ci szczerze
Nigdy już nie usłyszysz o Schopenhauerze
Nigdy już nie dotyczyć
cię będzie monadologia
koniec pieśni, śmierć tobie słodka
Myślałeś, nie wiedząc wcale,
że jeszcze jedną szansę dostaniesz
Będziesz panem z mgły i światła
Który spojrzy w ciemność,
spojrzy na mokradła
I tak wypatrując, niemal
transcendentalnie
Dozna tego czego
latarnik patrząc na latarnie
Uświadamia sobie,
tak ty zrozumiesz wreszcie
Że sport, nauka, muzyka,
zwłaszcza filozofia
jest wszystkim tym, co kochałeś
i będziesz kochać
Komentarze (4)
Czyli na koniec pójdzie po rozum do głowy, bardzo
ciekawy wiersz
do zatrzymania.
Pozdrawiam.
Tu trzeba łba i więcej niż kilku piątek.
Ciekawy wiersz do tykający głębi
serca,zatrzymuje.....jakby odbijały się echem słowa
tam skarb twój,gdzie serce twoje...pochłonięci
realizacją siebie,własnego ego,może okazać się słabą
inwestycją...miłego dnia*
Jakbym o sobie czytał, ale co z tego? Stoję i czekam,
tylko na co, wiem tylko ja?
Trzymaj się, uderzyłeś w czułą strunę.