Pani Plantier
Zapamiętam na zawsze Twe dostojne
nazwisko.
I to, jak wołają na Ciebie Pani
Plantier.
Wyglądasz niewątpliwie delikatnie i
pięknie.
Lecz ten dziwny róż pod skórą, przysłania
całą biel.
Tak jakby gniew wielki chował się pod
spodem.
I gdy patrzę na to, ogarnia mnie lęk.
Dlatego wybacz moja droga ale o to co
zrobię:
Od dziś Pani Muscosy podziwiać będę
wdzięk.
Lecz by tego dokonać – droga
ciężka.
Ona mieszkać musi u mnie ale Ty nie chcesz
odejść.
Muszę więc posunąć się o krok dalej.
Wyrwać Cię jak chwast – i tak też
dzisiaj zrobię.
Oto łapię Cię oburącz, ściskam najmocniej
jak potrafię.
Łez nie Ronisz, nie Bronisz się, ani nie
Krzyczysz.
I gdy już Jesteś Martwa, słyszę Twoje
„Kocham Cię”,
cichy szept w mojej głowie, którego nikt
nie usłyszy.
Pojmuję nagle mój czyn. Jak mogłem pragnąć
innej?
Padam na kolana, patrząc jak biel w czerń
się zmienia.
Pani Muscosa w spokoju, czeka zaraz
obok.
Lecz bez Ciebie Ukochana to już nie ma
znaczenia.
Tyle Uczucia Tobie dałem, lecz Ty Dałaś mi
wiele więcej.
Twoje piękno, Twój zapach, Twój
niespotykany urok.
Ten róż którego się tak bałem, a który
jasno mówił:
„Moja Miłość jest tylko dla Ciebie,
więc ukryję Ją pod skórą”.
Komentarze (2)
dramatycznie tak jak u Shakespeare,a i podobnie
lirycznie :)..
Wiersz pełen oddania dla Kochanej Kobiety szczere
uczycie wyrażone w spontaniczny sposób ładna liryka
miłosna