Paplanina przed plastikowymi...
Tylu ludzi mnie otacza, co by chcieli
sięgnąć Boga,
by mu władzę wyrwać z garści. Zabić, aby
wszystko mieć pod sobą.
Ilu takich, co umarli, by odrodzić się na
polach walki,
pełno tego dookoła. Byle wroga trzymać w
garści.
Ile batów jeszcze zbierze niewinna, słaba
sprawiedliwość,
by nasycić prostytutki w służbie własnych
skrzywień.
Ile jeszcze zabijecie nas, ilu jeszcze
obrzygacie,
Żeby westchnąć nasyceniem żądzy krwi i
posiadania.
Wczoraj nazrywałem kwiatów. Też chciałem
mieć lepszy dzień.
Umarły w wazonie, zapomniane po chwili. Nie
tędy droga. Świecie, obudź się!
Próżność i głód wyższości, jak płód
zgwałconej dziewicy.
I rozrasta się sztuczne oczyszczenie.
Religia Sprawiedliwych.
Majestatyczny bożek na wszystko przymknie
oczy, bo jest tylko bryłą marmuru,
To wszystko zmyślone. Pokryte paplaniną
modlitw, by udawać świętych męczenników.
A na co dzień nie ma reguł. Wartość mierzy
się na siłę ciosów,
Nikt nie będzie biernie czekał, aż ktoś
przed nim sięgnie tronu.
Trzeba Bogów, bożków, świątyń, by oczyścić
swe sumienie,
kiedy na tę jedną chwilę, potwór stanie się
człowiekiem.
Plastikowe przykazania z fabryk dla
dorosłych dzieci,
Dekalogi i zaklęcia. Wszystko co potrzebne,
by mieć rezerwację w Niebie.
Mentalna martwica i potrzeba ciągłej
adrenaliny,
Rozładowana kolejnym kopniakiem w twarz
niewolnika.
Wstaniesz rano, by znów rządzić swym
sługą,
Zaśniesz spokojnie, jeśli zmieszasz go z
błotem. By znów być lepszym! Połechtać swą
próżność.
Nie ma luksusów bez uczucia władzy
doskonałej.
Gdy wiesz, że możesz wszystko! Nadstawią
drugi policzek, są tacy słabi.
I oto jest ta nowa wersja Biblii. Ktoś ja
przeczyta za kilka wieków,
Pomyśli, że spisana przez natchnionych. Tak
już kiedyś było. Choć chwała za tamte
priorytety.
Niech będzie sztuczna idea, niewiarygodna i
pozbawiona argumentów,
Ale jeśli niesie pokój, kupię pierwszy
egzemplarz.
A tutaj nic nie jest sztuczne, wszystko
realne i prawdziwe.
Śmierć, wyzysk i nienawiść. Oto nasze
życie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.