Kontenery niewolników
Potrącany z każdej strony workami na
ciała,
zapatrzony w dal, bo tu tylko martwa cisza.
Wojna o władzę, wyścig o przetrwanie.
Czarne worki zaszczute nienawiścią i
milczącym zobojętnieniem,
zaśmiecają me ulice. Zaciskają mi pętlę.
Kiedyś chciałem zrozumieć człowieka, co
umarł za życia,
jego wzrok, co oznajmia ile mi zostało.
Jego pięści zaciśnięte na amen i wycie do
księżyca.
Dzisiaj tylko się boję, dzisiaj ukrywam,
przed światem co krwawi jak zgwałcona
dziewica.
Wciśnięty w karuzelę nagrobków dławiących
się histerycznym uśmiechem,
szukam swego miejsca. Nie chcę uwierzyć, że
też gdzieś tu leżę.
Wśród zniewolenia i zagubienia, pod
ciężarem Władców Życiorysów,
przygnieciony zależnością od systemu i
zbytu na kontenery pełne niewolników.
Ostatnia epopeja spisana ręką człowieka,
nie będzie kolejnej ery, nie będzie
następnego oczyszczenia.
Tutaj rządzi gniew i żądza przeliczania,
worki na ciała ustawiają się w kolejce do
konfesjonałów diabła.
Wśród nich czuję się jak dziwka. Jak
sprzedajna szmata,
zaszczuty tą samą bronią, unikam
lustrzanego zwierciadła.
Jestem jednym z was, mam żałobę w pustym
spojrzeniu,
płaczę nad sobą i nad światem. Jak doszło
do tego, że cywilizacja stała się
grzechem?
Jeszcze wołam, jeszcze palcem pokazuję
którędy droga,
ale to jest nieme kino. Czarno biała cisza.
Nikt nie bije w dzwony na trwogę.
To jest taki świat. Krew rynnami spływa do
kanałów,
jesteś wszystkim, albo nikim. Choć
nieświadom odliczania.
Już nie ważne, poszło w eter, że zarabia
się na śmierci,
kilku braci sprawiedliwych zmiażdży kurier
Strefy Zero.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.