pęd
Wciąż prędzej i prędzej
w szalonym obłędzie
gnam przed siebie
na oślep!
Świst w uszach, szum wiatru
gwizd, krzyk, jakiś hałas...
Coraz prędzej i prędzej
Do bólu
Nieeeeeeeeeee!
........ CISZA....
Błogi spokój
...już nic nie boli
Leżę nad brzegiem morza
szum fal
cudowny spokój
ciepło
harmonia
Tak mi dobrze!
Ale...ten obcy głos z oddali...
„czy pani mnie słyszy?
Proszę otworzyć oczy.”
Znowu Ciemność
Potem mgła gęsta jak mleko...
Powraca BÓL istnienia...
... Pozwól mi Panie nie otwierać oczu!
wszystkim, którzy otarli sie o smierć kliniczną...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.