Peregrynacje
Gdyby tak móc iść po ziemi
wyłącznie z oddechem w płucach,
jedynie z płótnem w kieszeni.
I fiukać sobie jak sztubak,
zerkając na tego świata
kolory wszystkie i cuda.
Za wiatrem po łąkach ganiać;
po zmierzchu pod suknią gwiezdną
przez księżyc, jak dziura jasna
zaglądać Nyks w tą, no, e, tego...
O! jaka ładna ta pełnia! —
brama ogrodu rajskiego.
Z brzaskiem zaś pić ze strumienia
wodę tak rześką, jak wiosna,
gdy Helios się rozpromienia,
i gra dzień harfa eolska.
Na polach, łąkach i wzgórzach;
daleko miasta, blisko las;
na przełaj, poprzez odludzia
gnać, aż w matecznik Alseid —
maleńki przystanek tutaj,
by paść do nóżek Hesperii.
Potem Elizei błonie
śród topól i asfodeli.
Wtem! — Kocie, słyszysz, hej, Kocie!
— nade mną twarz twoja błyszczy —
bardzo walnąłeś się w głowę.
.....................w mgłę odpływają
Odysy.
Komentarze (21)
jastrz
Wina Kalliope :)
Zwiewna i przyjemna ta Twoja podróż. Z pustymi
kieszeniami. Ale może i dobrze, że koniec to zderzenie
tylko ze ścianą. Pozdrawiam. Naprawdę, fajnie tu było.
Fajniutki cieplutki i wesolutki:)pozdrawiam
cieplutko:)
gdyby nie obowiązki i potrzeba napełniania brzucha
można by sobie tak
fiukać jak sztubak
cieplutki ten wiersz jak świeże bułeczki i tak smakuje
pozdrawiam
Poezja ulega prozie.