Perypetie z naszym Sędziwym psem
Budzi siostra, czegoś chciała
Najwyraźniej psa skrzyczała
Już wiedziałem coś się stanie
Znowu kupa na dywanie
To nie pierwsza pieska sprawa
Jest już jakby dość niemrawa
W uszach ma coś nawkładane
Zaraz dojdziemy, będzie wspomniane
Oczy czerwone, siwa zaś broda
Uszy klapnięte, już nie taka młoda
Bo piętnaście ma już latek
Pachnie jak śmierdzący kwiatek
Śmierdzi ten nasz piesek czarny
Capi jak z much wylęgarni
Perfumami się nie pryska
I do tego jedzie z pyska
Nawet kąpiel nie pomaga
Dobry szampon nic nie wzmaga
Kiedyś do pralki ją wsadzimy
Na noc chyba zostawimy
Ledwo trzyma sie na nogach
Już przewraca się na schodach
Światła jeszcze nie włączyłem
Ja sie trzymam, a wypiłem!
Chciałem wyjść na spacer z psem
Już na klatce ją zgubiłem
Poszedłem sam bo mnie nie słucha
Trzeba jej głośno ryczeć do ucha
Nie dość że głucha to jeszcze ślepa
Kiedyś łaziła za mną przylepa
Teraz to tylko podnosi swe wary
I ryczy na nas ze swej kopary
Czasami po nocy piszczy i stęka
Dla nas mieszkańców to jest udręka
Każdy z pokoju podnosi swą mowę
Ona nie słyszy bo w kroczu ma głowę
Taki to piesek spokojny i grzeczny
Brak czystości brak spokoju
Dla mnie porządek jest nadkonieczny
Źle jest mieć psa na przedpokoju
Żartobliwie o mym piesku :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.