Piątego stopnia
odpadło, powoli lądując na brudnej od
chemii porcelanie
i nie wiem, czy poranny wyjątek jak
metalowa blaszka, przypnie sie do
marynarki
wczorajszych zależności
wolnoprzystankowych
zawsze wybieram najmniej zniszczone
bo wiata być może ochroni, skuloną przed
deszczem
wełnianą kukiełkę, choć żal odbierać
rogatemu
przyjemność z oglądania upadłej anielicy
jak dwa gałganki w tajfunie emocji
ucieknijmy przed kotem, bo pazur z
uśmiechem
narobi kołtunów, a coraz ciężej odplątać
parę slow na węzłach po strzaskanej
szklance
i nie dziwi mnie wcale, że kilka
herbacianych piktogramów
jak obca wiadomość, gdy na nerwy
wpływam,
rozerwie obiad na afirmacje miłosnych
tłumaczeń,
że nie możemy żyć razem
wiedziałem to jeszcze ,zanim rozwiązane
sznurówki
zaczęły wpływać na ciągłe schylanie
teraz wiem, jak kamień na miedzy
postawie niewypowiedzianą granice
żeby motyl nie dostał zadyszki
good to the last drop.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.