Para-lot-nie
moje.
sznurówki łopocą, mówisz
i tylko świst słyszę,
gdzieś łapiesz linę z paniki
utkaną nim, blok odskoczył
pozwól rozłożyć ręce, choć raz
przytulę powietrze, którego
tak mało ostatnio , bo
pęd już nie straszny
i cisza w rozwianiu, myślałem
żeby obciąć, ale przynajmniej
czuje prędkość z jaka bliżej do prawdy,bo
mijam
te pary, szepczące o dachach
i tez tam bylem w rozbiegu,
puszczając dłoń, chyba jedyną
na całym tym, które o milimetr
przed wzrokiem
nie czuj urazy, choć nie miauczę pod
oknem
i raczej jutro po mleko nie pójdę,
takie liryczne,
wiec proszę dębową
i nie.
Komentarze (1)
I adrenalina i ucieczka od niej ale dobrze