pierwsza miłość naiwna
każdej niedzieli przechodziła pod oknem
nie zauważając serca
pociągniętego
po zaparowanej szybie
oczu pożądających
wilgotnych od zwątpienia
obrastałem zazdrością
nieustannie
z nadmiaru myśli
co odłogiem leżąc
do najsłabszych
sprowadzając ziemię moją
naiwność wypłukały
ulewne deszcze obojętności
przesiąknięty
niemocą
do kości
Komentarze (4)
przesiąknięty niemocą do kości - lubię takie
sformowania, malujesz słowami, podoba mi się :)
Każda jest naiwna.Ale wiersz ładny :)
kiedyś spojrzy w to okno +
ciekawie zbudowana opowieść, mimo, że smutna