Pierwszy dzień listopada (new...
to już jutro...
W milczeniu trwają
odłożone rozmowy
w ten pierwszy dzień listopadowy
ponury szum drzew na cmentarzu
przerywa hiobową ciszę
odmawiamy nad grobami
same dziękczynne modlitwy
litanie do najprawdziwszej miłości
w pamiętnikach pożółkły już strony
wspominamy dobry czas myślami
robiąc na piersi znak krzyża
i nie jest to tylko metafora
płoną niezliczone znicze i lampiony
rozpraszają mroki długich ciemności
wolne własne kroki jeszcze raz usłyszę
na niejednej ścieżce liśćmi posypanej
to teraz nowa wędrówka się nie zbliża
spakować bagaż życia nie nadeszła pora
choć porudział już trawnik zielony
i ptaki radosne odleciały
zmęczona troskami głowa włosami
białymi jak śnieg cała pokryta
opisuję kolejny dzień słowami
które pewnie anioł stróż przeczyta
uwieczni w księdze pamięci
a oni pozostaną
na zawsze z nami i pośród nas
w sercach na barwnym witrażu
nasi ukochani najbliżsi niezapomniani
w blasku Bożej chwały
wszyscy święci
Komentarze (5)
Wiersz pięknie obrany słowami...
Napawa lekką, listopadową refleksją oraz zadumą.
Pozdrawiam :)
Refleksyjny, śliczny opis dnia pierwszego listopada.
Czas zadumy, zapalonych zniczy, jesiennych liści na
chodnikach, wspomnień i obudzonej
tęsknoty....Serdecznie pozdrawiam :)
Refleksyjny, przepiękny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie Maćku:)
Jak dobrze poszukam, to może znalazłaby się taka
osoba, po której śmierci odmówiłbym modlitwę
dziękczynną, ale ona jak na złość żyje, w związku z
tym na cmentarzu odmawiam modlitwy błagalne o
zbawianie, spokój duszy itp.
Niedokończone rozmowy nie płyną.
Poruszający,pełen tęsknoty.(+)
Pozdrawiam :)